Tam byliśmy! - Game Zone Kraków 2013

Dodano: 2013-12-10

Na południe!

Jeszcze w trakcie PGA 2013 zostaliśmy zaproszeni do wzięcia udziału w pierwszej edycji Game Zone Krakow i oczywiście postanowiliśmy z tego zaproszenia skorzystać - przynajmniej częściowo.

Z racji na dużą odległość i spore koszty uczestnictwa jako wystawca, zamiast całego zespołu i dużego stoiska wysłaliśmy na ten event tylko jedną osobę, a mianowicie mnie - autora tegoż artykułu.

Pomimo szalejącego orkanu, dotarłem do Krakowa bez większych problemów (chyba, że za takowe uznacie czekanie na pociąg prawie godzinę w trzaskającym mrozie przy akompaniamencie totalnej dezinformacji panującej na dworcu) i do grodu Kraka dotarłem z ledwie 5 minutowym opóźnieniem. Jako, że na Game Zone wpuszczali dopiero od 10, to bez problemu zdążyłem zostawić zbędne graty w jednym z hosteli w centrum i zjeść śniadanko w popularnej sieci fast-foodów.


Wielki, ale ciasny

Gdy tylko dotarłem do byłego hotelu Forum gdzie odbywała się całą ta impreza, moim oczom ukazała się strasznie długa kolejka do kas. Pomimo stosunkowo niedużych nakładów na reklamę krakowianie nie zawiedli i pojawili się tłumnie. Na szczęście istniało osobne okienko akredytacyjne dla mediów, więc ominęła mnie wątpliwa przyjemność stania w kilkudziesięcio metrowym ogonku. Gdy tylko przedstawiłem się jako twórca kilku punktów programu, pani w kasie odrobinę spanikowała, gdyż kompletnie nie miała pojęcia co ze mną zrobić. Dostawszy po prostu opaskę “media” (potem okazało się, że powinienem mieć specjalny identyfikator), ruszyłem do wejścia.

Ledwo minąłem drzwi, a już musiałem sypnąć drobniakami za szatnię co strasznie mnie zdziwiło. Na innych tego typu eventach, chociażby konwentach fantasy, szatnia jest zawsze wliczona w cenę akredytacji. Nie chodzi mi tu nawet o to, że musiałem wydać tę złotówkę, tylko o to, że ludzie kombinujący “jak tu rozmienić 50zł żeby mieć drobniaki na szatnię” stali w wąskim przejściu co momentami uniemożliwiało dostanie się do budynku.

Chociaż hotel forum to budynek dość spory, teren Game Zone obejmował jedynie kilka sal. W dużym holu umiejscowiono główną scenę na której nie działo się zbyt wiele, oraz strefy turniejowe League of Legends i DOTA 2. Poza tym znajdowało się tam też kilka niedużych stoisk (np kramik firmy MSI gdzie można było hmm.. dotknąć kilku modeli myszek i słuchawek, które nawet nie był do niczego podłączone - no bo przecież w słuchawkach ważniejszy jest design niż dźwięk). Najciekawszym wydarzeniem w tej strefie była premiera targowa Assassin's Creed IV: Black Flag. Z racji na długie kolejki nie można było pograć zbyt długo, ale nawet te kilka minut wystarczyło mi do podjęcia decyzji o zakupie tej gry w najbliższej przyszłości.

W drugim holu znajdował się bar, oraz kilka kolejnych stoisk. Pośród nich najbardziej interesujące wydały mi się stragany z gadżetami steampunkowymi, plakatami i koszulkami. Warto było też spędzić choć chwilę w miejscu gdzie studenci Politechniki Krakowskiej chwalili się stworzonymi przez siebie grami i animacjami.

Minąwszy kolejną strefę turniejową (tym razem StarCraft 2), dotarłem do ostatniej sali, w której miały odbywać się spotkania z youtuberami, projekcje filmów będących ekranizacjami gier, oraz prelekcje.


Konferencja Prasowa

Zwiedzenie całości zajęło mi raptem 25 minut. Chwilę później, zupełnie przypadkiem, trafiłem na konferencję prasową. Możliwe, że organizatorzy nie spodziewali się tak wielu przedstawicieli mediów (kilkanaście osób), gdyż nie przygotowali żadnego nagłośnienia. W związku z tym większość zainteresowanych, aby cokolwiek usłyszeć, musiała zrezygnować z miejsc przy, zarezerwowanym na konferencję, stole i po prostu stanąć gdzieś w pobliżu organizatorów Game Zone odpowiadających na grad pytań.

Cała idea tej imprezy pojawiła się w głowach organizatorów znanej i cenionej konferencji Digital Dragons, po ostatniej edycji Intel Extreeme Masters. Po prostu stwierdzili, że na południu Polski brakuje tego typu eventów (moim zdaniem brakuje ich w całym kraju, nie tylko w Małopolsce).

Jak na pierwszą edycję, założone 8-15 tysięcy odwiedzających to liczba bardzo ambitna, której chyba nie udało się osiągnąć pomimo wielu kanałów dystrybucji biletów (choć mogę się mylić - na tę chwilę nadal nie mamy oficjalnych danych).

Game Zone Kraków miało być w założeniach przede wszystkim dla graczy, a nie dla przedstawicieli branży - i ten postulat faktycznie udało się spełnić - ludzie z branży nie mieli czego tam szukać.

Choć architekci całego tego wydarzenia podkreślali, że “świat gier to również gry mniej znane i mądre”, to nie uczynili nic w kierunku promowania gier indie (a jeśli takie kroki poczynili to nie było widać ich efektów).

Uczestnicy konferencji proponowali, aby w kolejnej edycji dodać “gry bez prądu”, ale orgowie nie wyglądali na entuzjastów tego pomysłu - a szkoda, bo planszówkowy games room mógłby uratować te imprezę. Na szczęście mniej sceptycznie nastawieni byli do idei utworzenia całego bloku “gry komputerowe a kultura” - oby faktycznie pojawił się za rok.


Nudy, nudy, nudy

Po zakończeniu konferencji pojawił się problem - co teraz ze sobą zrobić? Jeśli ktoś nie jest wielkim fanem youtuberów ani nie był uczestnikiem jednego z turniejów (LoL, DOTA2, SC2) to mógł właściwie już iść do domu. Najzwyczajniej w świecie brakowało atrakcji!

Pomiędzy spotkania z youtuberami wciśnięte zostały projekcje filmów opartych na grach i to właśnie na oglądaniu ich minęła mi reszta dnia (w międzyczasie w coffee zonie rozmawiałem z ludźmi o pracy w branży gier i opowiadałem o Darken Age).

Wieczorne afterparty było strefą opanowaną przez youtuberów. Dość szybko zrezygnowałem z tej imprezy na rzecz wieczornego spaceru po krakowskim rynku.


Nowości dnia drugiego

W niedzielę na Game Zone pojawiło się znacznie mniej ludzi niż dnia poprzedniego. Turnieje obserwowali już tylko najwięksi fani poszczególnych teamów, na dodatek problemy z internetem występowały na tyle często, że oglądanie pojedynków na dużych ekranach zamieniło się w oglądanie napisów “game paused”. Ale to już nie wina organizatorów, a zewnętrznej firmy, która miała zapewnić dostęp do sieci.

Youtuberzy nadal brylowali i 90% uczestników imprezy pojawiło się głównie po to aby zdobyć autografy i zrobić sobie zdjęcie ze swoimi idolami. Jedyną rzeczą, która w jakimś stopniu uratowała Game Zone były 4 punkty programu, które tego dnia zastąpiły projekcje filmowe.

Bartosz Porębski z Uniwersytetu Jagiellońskiego opowiedział od czego najlepiej zacząć tworzyć gry. Co najciekawsze - w ciągu 60 minutowej prelekcji zdążył stworzyć prostą strzelankę, wykorzystując jedynie darmowe i łatwo dostępne oprogramowanie, czym z pewnością zachęcił młodych ludzi do spróbowania swoich sił w tworzeniu gier.

Przedstawiciel innej uczelni - Politechniki Krakowskiej, opowiedział o modelowaniu wirtualnych światów, czyli o podstawach tworzenia grafiki 3d. Prelekcja miała podobny efekt jak poprzednia - wielu spośród słuchaczy zapragnęło zacząć tworzyć gry.

Jako, że pozostałe dwa punkty programu były prowadzone przeze mnie, nie będę ich oceniał, gdyż byłbym wybitnie nieobiektywny. Powiem tylko tyle, że na prelekcji pt. Najdziwniejsze Gry w Historii nie zdołałem pokazać wszystkiego co chciałem ze względu na problemy z dźwiękiem, a mimo to salwy śmiechu pojawiały się regularnie - a taki był mój zamiar. Natomiast podczas wiedzówki z gier okazało się, że zarówno youtuberzy jak i zwykli gracze wiedzą o grach sporo, co świadczy o tym, że na Game Zone faktycznie pojawili się fani gier. W tym miejscu chciałbym pozdrowić jednego z widzów, który na pytanie “Jaka firma stworzyła World of Warcraft?” wykrzyczał: Dark Workshop!

Podsumowując - pierwsza edycja Game Zone Kraków należała do eventów średnio-udanych. Mimo to chętnie pojawię się tam za rok gdyż, jak już pisałem we wstępie do tej relacji, w Polsce brakuje tego typu imprez, a organizatorzy z pewnością wyciągną wnioski ze swoich błędów i kolejna edycja będzie ich pozbawiona, a liczba atrakcji zwiększy się kilkukrotnie.

 

Tagi: eventy

blog comments powered by Disqus

Produkty w koszyku: 3

Do kasy »